KOŚCIOŁY
Kościół w Łapczycy
Do początków XX wieku wieś Stanisławice wraz z Cikowicami i Damienicami należała do parafii Łapczyca, a świątynią parafialną był zbudowany przez Kazimierza Wielkiego około roku 1340 kościół. Wcześniej istniał prawdopodobnie w tym miejscu drewniany kościół.
Parafia w Łapczycy istniała na pewno już w latach 1325-1327, kiedy to znalazła się w wykazach świętopietrza ( polska nazwa opłaty wnoszonej na rzecz papiestwa z racji jego zwierzchnictwa nad danymi ziemiami). Wczesnośredniowieczna osada powstała w Łapczycy zapewne ok. X-XII w., a rozwinęła się wokół istniejącego tutaj wówczas grodziska.
Kapliczka domkowa w Stanisławicach
W pobliżu szkoły podstawowej w Stanisławicach stoi murowana kapliczka domkowa z dzwonkiem ” na chmury”. Według legendy w pobliżu tego miejsca miał odpoczywać św. Stanisław Szczepanowski .
W naszym regionie obyczaj dzwonienia na chmury burzowe był praktykowany przez cały wiek XIX i pierwsze dziesięciolecia XX – zwłaszcza we wsiach nadrabskich. Jan Świętek, autor wydanej w 1893 r. książki „Lud nadrabski (od Gdowa po Bochnię)”, pisze, że kapliczki z dzwonkiem na chmury były w Książnicach, Siedlcu, Stanisławicach i Targowisku. Dzwonek loretański do odganiania chmur burzowych i gradowych był zawieszony na słupie przy kapliczce . Kapliczka ta powstała w roku 1825, z fundacji Ignacego Łacha, o czym mówi zachowana do dziś inskrypcja, która brzmi ” Za pozwoleniem zwierzchności Kościoła kaplicę te wyfundował pobożny przyjaciel fundator Ignacy Łach obywatel Stanisławski . Prosi przychodzących o trzy Zdrowaś Mario za dusze zmarłe. Anno Domini 1825 ” . Miejscowy dzwonnik Kowalski miał otrzymywać od całej wsi zboże, jako wynagrodzenie za swą bardzo odpowiedzialną pracę. Drogocenny dla mieszkańców dzwonek poświęcony został 16 lipca 1872 r. przez ks. proboszcza z Łapczycy. Przed wiekami wierzono, że dźwięk dzwonów kościelnych rozprasza burze i pioruny. Dlatego do dzisiaj można spotkać wiele pochodzących z tego okresu dzwonów, na których wyryte są łacińskie słowa „Fulgura frango” (przełamuję błyskawice). Szczególnie ważną role do spełnienia miał dzwonnik, który musiał zacząć bić w dzwony zanim chmura burzowa nie przekroczyła granicy wsi lub miasta. Rzecz jasna jednak, spiżowe dzwony ściągały pioruny, które pozbawiły życia wielu dzwonników. Nasz miał być tak bardzo skuteczny, że w okresie międzywojennym chcieli go ukraść mieszkańcy położonego nad Wisłą Zabierzowa. Doszło do tego, że nawet wyznaczono straż przy dzwonku złożoną z dwóch młodych mężczyzn. Gdy słup na którym zawieszony był dzwonek uległ w końcu zniszczeniu, dzwon przeniesiono do nowo wybudowanej kaplicy w Stanisławicach. Od starszych mieszkańców Stanisławic wiadomo że kapliczka została wybudowana jako przebłaganie za zło wyrządzone w karczmie która stała w tym miejscu poprzednio.
Kościół w Cikowicach p. w. Św. Antoniego
Ustanowienie nowej parafii i budowę kościoła w Cikowicach zainicjował biskup tarnowski Leon Wałęga w czasie swej wizytacji w 1906 roku. Podczas uroczystości św. Antoniego Padewskiego w 1909 roku rozpoczęto gromadzenie funduszy na budowę świątyni. Autorem projektu kościoła był Adolf Julian Stapha. Kościół został wybudowany w latach 1913-1918. Jest to jednonawowa świątynia z cegły w stylu neogotyckim na planie krzyża. Ściany zewnętrzne przyparte są szkarpami, całość nakryta dachami siodłowymi z krzyżującymi się kalenicami, zwieńczona strzelistą sygnaturką. Budowa kościoła to wielki wspólny wysiłek mieszkańców Cikowic, Damienic i Stanisławic, którzy musieli przeprawiać się przez Rabę aby dotrzeć do kościoła w Łapczycy. Nową świątynię wznosili w ciężkich latach I wojny światowej. 1 grudnia 1919 roku biskup Leon Wałęga wyłączył z parafii Łapczyca trzy wioski i uznał farę w Cikowicach za okręg filialny. W dniu 5 września 1923 roku dokonał on konsekracji kościoła, a 10 maja 1925 roku erygował parafię, której pierwszym proboszczem został ks. Jan Dymurski.
We wnętrzu kościoła w Cikowicach zachowało się w całości oryginalne wyposażenie w stylu neogotyckim. Twórcą ołtarzy oraz ławek rzeźbionych był Franciszek Adamek z Bochni w latach 1918 – 1923. Witraże wykonane zostały w firmie Żeleński w Krakowie. Obraz św. Antoniego Padewskiego w ołtarzu głównym malowała Maria Richter z Nowego Sącza, a św. Anny w ołtarzu bocznym – artysta malarz Walerian Kasprzyk z Bochni. Obrazy Serca Pana Jezusa i Pana Jezusa Miłosiernego malował Kazimierz Dylowicz z Damienic. Autorem polichromii figuralnej był Stanisław Skwarczyński z Krakowa w latach 1955-56.
W roku 1975 przeprowadzono prace renowacyjne przy polichromii ścian kościoła oraz przy trzech ołtarzach; wykonywał je Stanisław Kruczek ze Starego Sącza
http://parafiacikowice.pl/
Kaplica w Stanisławicach p.w. św. Stanisława Biskupa i Męcz.
Przy drodze w stronę stacji kolejowej wybudowana została siłami mieszkanców kaplica pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa i Męcz., filia parafiii w Cikowicach. Poświęcono ją w 11 maja 1985 roku przez ks. biskupa Jerzego Bobowskiego.Budowa trwała 3 lata. Od frontu zdobią ją podcienie wsparte na czterech filarach. Święto Patronalne – 08.05.
CMENTARZE W POBLIŻU
Choleryczny
Na przestrzeni wieków ludność walczyła z różnego rodzaju epidemiami. Choroby zakaźne, takie jak dżuma, tyfus, błonica, ospa, cholera były zjawiskiem masowym, dziesiątkowały ludność i miast i wsi. Przez lata traktowane były jako fakt niezrozumiały i niebezpieczny. Zabijały bez względu na płeć, wiek, status w społeczeństwie. Nie umiano leczyć chorych, nie znano przyczyn chorób. Wiek XIX przyniósł epidemię cholery, która pochłonęła 40 mln ofiar. Według powszechnego przekonania za zarażenia odpowiadało tzw. morowe powietrze. Dzisiaj wiemy, że nie jest to prawda. Z różnych źródeł wyczytałam, że na tereny bocheńszczyzny chorobę przyniosło wojsko rosyjskie przejeżdżające przez Galicję na Węgry, by pomóc Habsburgom w tłumieniu Wiosny Ludów – ale był to rok 1848 a zaraza na terenie Stanisławic, Cikowic zbierała śmiertelne żniwo w 1845 r. Podejrzewam, że przyczyny tej epidemii były jednak inne. Cholera nie bez powodu bywa nazywana chorobą biedy i brudu– najczęstszą przyczyną zakażenia była żywność i woda, zakażone m.in. odchodami chorych osób. Susze i inne klęski powodujące dość powszechny głód wśród najbiedniejszych warstw ludności, zwiększały poziom zachorowalności. Dopiero w 1883, dzięki badaniom. Roberta Kocha, poznana została przyczyna tej choroby.
W czasie wielkiego zagrożenia ludzie obserwowali zachowanie się ptactwa dzikiego, a zwłaszcza wróbli. Jeżeli ptaki masowo opuszczały okolicę, wierzyli, że „nadciąga zaraza”. W czasie grasującej cholery ludzie szukali ratunku w Bogu i św. Rozalii. Urządzali błagalne procesje z pochodniami do krzyży, przy których modlili się i śpiewali pobożne pieśni. Poza tym żyli w izolacji, stosowali okadzanie jałowcem i wypijali bardzo dużo napojów alkoholowych. Uciekali się także do zabobonów. W czasie epidemii cholery zamykano lokale użytku publicznego, a tam, gdzie byli chorzy, drzwi domów oznaczano krzyżem za pomocą wapna. Jeżeli ktoś umarł na cholerę wywożono go specjalną drogą, przebiegającą z dala od osiedli ludzkich. Konie w zaprzęgu miały przy uprzęży odpowiednie dzwonki. Podczas epidemii życie ulegało zupełnemu sparaliżowaniu. W miastach i na wsiach wszelkie urzędy zawieszały swoją działalność, a na ten czas obejmował dyktatorską władzę „burmistrz powietrzny”.
Tragiczne żniwo zarazy pozostawiało po sobie ślady w postaci cmentarzysk epidemicznych przeważnie zlokalizowanych na odludziu, nie często odwiedzanych a potem zapomnianych. Cmentarze takie powstawały ze względu na rozporządzenie władz austriackich z 1831 roku nakazujące aby zmarłych na na cholerę nie przewozić .
Charakterystyczne dla epidemii dziesiątkującej naszych Stanisławskich przodków było to, że ludzie umierali nagle w kościele, w domu , nad Rabą, w puszczy, we dnie i w nocy…Gdy szli na jarmark do Bochni, albo do pracy w polu. Chowano ich szybko, w pośpiechu i płytko. Ciała posypywano wapnem dla zabezpieczenia przed rozprzestrzenianiem się epidemii. Po pewnym czasie zdecydowano się na jednak na jedno miejsce pochówku na parceli pomiędzy Stanisławicami a Cikowicami. Właścicielem tej parceli był wtedy Zarząd Nadleśnictwa w Niepołomicach. Sięgała ona brzegów Raby. Powstały tam usypane z ziemi nagrobki z drewnianymi krzyżami i kapliczka, którą nasi przodkowie ufundowali ku pamięci dla potomnych.W kapliczce była figura Chrystusa Frasobliwego. Obok kapliczki rosły dwie śliwy”dymiarki statku” ( podobno tak się nazywały).
Z biegiem lat nagrobki te stopniowo uległy zniszczeniu by w końcu całkiem zniknąć. Kapliczka również nie przetrwała próby czasu . W roku 1998 pan Stanisłąw Dylowicz ze Stanisławic odnalazł to miejsce i wybudował nową kapliczkę na podobieństwo poprzedniej aby – jak sam powiedział ” pamięć po zmarłych naszych przodkach nie pozostała nam nigdy obojętna”. Na tablicy widnieje napis: ” Tu spoczywają zmarli na cholerę w 1845 r. Modlitwę złóżmy za ich duszę. 1998 r.” Zdjęcia z poświęcenia kapliczki (podobno) znajdują się u proboszcza kościoła w Cikowicach. W archiwach kościoła w Łapczycy natomiast ( także podobno) do dzisiaj zachowane są nazwiska osób zmarłych na cholerę i pochowanych na cmentarzu między Stanisławicami a Cikowicami. Na mapie Stanisławic z lat 1763-1787 widać część wsi z domami nad Rabą. Z opowiadań wiem, żw w roku 1845 była to duża część naszej miejscowości. Jednak podczas epidemii ta część naszej wsi została szczególnie dotknięta przez cholerę. Domy te zostały opuszczone a ich właściciele, którzy przeżyli, przenieśli się do innych części Stanisławic.Niedaleko od tego miejsca powstał ów cmentarz, który z kolei widoczny jest na mapie z lat 1869-1887.
Osikówka
Ostatnia bitwa podhalańczyków.
Cmentarz żołnierzy polskich z września 1939 r. na uroczysku Osikówka przy puszczańskiej drodze wiodącej ze Stanisławic na Poszynę jest największą zbiorową mogiłą żołnierską w Puszczy Niepołomickiej. Pod trzema krzyżami spoczywa 52 żołnierzy 5 Pułku Strzelców Podhalańskich spośród 56 poległych 9 września 1939 r. w walce z Niemcami pod Poszyną. Na środkowym krzyżu umieszczono tablicę z nazwiskami żołnierzy i ich dowódcy kapitana Edwarda Szymańskiego.
Wczesnym rankiem 8 lub 9 września 1939 r. ( rozbieżność relacji) około godziny 5.30 żołnierze III batalionu 5 Pułku Strzelców Podhalańskich pod dowództwem mjr Janusza Rowińskiego, osiągnęli skraj Puszczy Niepołomickiej i skierowali się na odpoczynek w głąb lasu na Poszynę. Nie wiedzieli, że są śledzeni przez robotnika tartaku Jakuba Maternę, późniejszego volksdeutscha, który informacje o polskim oddziale przekazał zainteresowanym Niemcom. Żołnierze, po wysuszeniu ubrań przemoczonych podczas przeprawy przez Rabę, ułożyli się do snu. Tymczasem Niemcy, zaalarmowani przez donosiciela, zorganizowali atak pod dowództwem Roberta Kocha. Około godziny 14.00 oddziały niemieckie wzmocnione kilkoma samochodami pancernymi i samolotem rozpoznawczym wkroczyły do puszczy. Hitlerowcy po szybkim zamordowaniu czterech polskich żołnierzy stojących na ubezpieczeniu, a znajdujących się ok. 1 km od oddziału, zaatakowali batalion nieprzygotowany do obrony. Walki rozprzestrzeniły się na całą Puszczę, często dochodziło do walki wręcz. Na placu boju pozostało 56 zabitych i ciężko rannych polskich żołnierzy, których Niemcy z wściekłości za poniesione straty dobili. Jeszcze przez kilka dni puszcza była otoczona przez Niemców, którzy wyłapywali rozproszonych żołnierzy. Resztka kompanii licząca 2 oficerów i ok. 30 strzelców wraz z dowódcą batalionu mjr J. Rowińskim wyrwała się z okrążenia i znalazła schronienie u okolicznej ludności. Wielu żołnierzy pracownicy leśni przemycili z puszczy przebierając ich w ubrania cywilne, natomiast dowódca batalionu mjr Rowiński znalazł schronienie na plebani w Zabierzowie Bocheńskim. Miejscowy oddział PCK i okoliczna ludność zebrała ciała poległych żołnierzy polskich do wspólnej mogiły w puszczy. Zwłoki 4 żołnierzy poległych na ubezpieczeniu a znalezione przy drodze od strony południowej, zostały złożone na cmentarzu w Cikowicach.
21.V.43r. rano oddział egzekucyjny AK wyrokiem Sądu Polski Podziemnej wykonał karę śmierci przez rozstrzelanie na zdrajcy Jakubie Matternie za wydanie żołnierzy III bat. 156 pp. Ciało volksdeutscha Niemcy zawieźli do tartaku, by następnego dnia pochować je z „honorami”. Tymczasem nocą nieznany dotychczas oddział partyzancki podpalił główną część tartaku. W pożarze spłonęła większość zasadniczych obiektów produkcyjnych oraz cały zapas drewna i gotowych wyrobów. Spaliły się także. nie doczekawszy pogrzebu, zwłoki zdrajcy Matterny.
Wg badań J. Kucybały, kilka wpisów na tablicy było błędnych i wymagało poprawy.
W odległości ok. 3 km od przystanku Stanisławice na uroczysku Osikówka w Puszczy Niepołomickiej przy leśnym skrzyżowaniu znajdujemy cmentarzyk wojenny podhalańczyków z III batalionu 5 PSP włączonego w skład 156 pułku rez. W literaturze często tą bitwę lokalizują na Poszynie w puszczy, która jest o wiele głębiej położona niż Osikówka.
Dokładne informacje na ten temat na stronach :
http://autoelektrobochnia.pl/index.php?id_str=24
http://www.bochenskiedzieje.pl/artykuly/ii-wojna-swiatowa/26-bitwa-pod-poszyna-1939
Cmentarz w Cikowicach
Do początków XX wieku wieś Stanisławice wraz z Cikowicami i Damienicami należała do parafii Łapczyca, a świątynią parafialną był zbudowany przez Kazimierza Wielkiego około roku 1340 kościół. Naszych przodków chowano wtedy na pobliskim urokliwym cmentarzu na łapczyckim wzgórzu.
W dniu 5 września 1923 roku biskup Leon Wałęga dokonał konsekracji kościoła, a 10 maja 1925 roku erygował parafię Cikowice, której pierwszym proboszczem został ks. Jan Dymurski. Od tej pory funkcjonuje również cmentarz, którego zdjęcia w różnych odsłonach pór roku możemy oglądnąć poniżej.
Cmentarz żydowski w Puszczy Niepołomickiej.
✡️ W marcu 1941 r. Niemcy utworzyli w Bochni Żydowską Dzielnicę Mieszkaniową – getto. W wyniku trzech akcji eksterminacyjnych (VIII 1942 r., XI 1942 r. i IX 1943 r.) getto zostało zlikwidowane a jego mieszkańcy rozstrzelani lub wywiezieni do obozów w Bełżcu, Auschwitz, Płaszowie i Szebniach.
W Puszczy Niepołomickiej znajduje się zbiorowa mogiła, w której spoczywa około pięciuset Żydów, głównie dzieci, ludzi chorych i starych rozstrzelanych przez hitlerowców w dniu 25 sierpnia 1942 roku. Osoby zdolne do pracy ( wg jednych w liczbie około dwóch tysięcy, wg innych liczba ta była dwa razy większa) załadowano w tym dniu do wagonów towarowych i wywieziono do obozu w Bełżcu. Przed masakrą Żydzi pod nadzorem Niemców zostali zmuszeni do kopania dołów. Po zabraniu ubrań i rzeczy należących do Żydów Niemcy wykonali egzekucję seriami z karabinów maszynowych. Wykopano wtedy kilkanaście dołów a zapełniono zwłokami pomordowanych kilka z nich. Do dziś w lesie podobno można odszukać pozostałe niewykorzystane groby. Wg świadków jeszcze przez kilka dni na miejscu zbrodni ruszała się ziemia. W dniu egzekucji mieszkańcom Proszówek i Baczkowa, pod groźbą śmierci, nakazano bezwzględnie pozostać w domach i pozamykać drzwi oraz okna. Budynków pilnowali uzbrojeni żołnierze. Zastosowane środki nie pomogły jednak w zatajeniu zbrodni – w przylegających do Puszczy wsiach doskonale było słychać serie z karabinów maszynowych. Uratowała się tylko jedna młoda dziewczyna, która naga uciekła w nocy z miejsca egzekucji i dzięki pomocy ludzi przeżyła wojnę.
Dziś grób ogrodzony jest metalowym płotem a na 5 zbiorowych mogiłach umieszczone są prostokątne betonowe płyty. Na środkowej płycie natomiast znajdują się stele z tablicami w języku polskim, hebrajskim i angielskim. Mogiła jest odnowiona i otoczona opieką przez Szkołę Podstawową w Baczkowie. Cmentarz znajduje się przy „Złodziejskiej Drodze” na terenie Leśnictwa Baczków – od strony Damienic za szlabanem skręcamy w prawo.
Biorąc pod uwagę, że większość obszaru Stanisławic to część Puszczy Niepołomickiej mogiła ta położona jest ok. 2 km od granicy naszej miejscowości…